W końcu lata 70-tych osiągnęłam wiek, w którym zaliczano mnie do młodzieży. Kolonie zamieniłam na młodzieżowe obozy letnie. Oczywiście tak jak kolonie, tak i obozy organizowane były przez mamy zakład pracy. Pierwszy z nich to obóz wędrowny po okolicach Krakowa , do którego dojechaliśmy pociągiem. Dalej każdego dnia wędrowaliśmy z plecakami od miejscowości do miejscowości. Kierowały nami dwie młode panie, które potrafiły utrzymać dyscyplinę i jednocześnie stworzyć fajną atmosferę podczas wędrowania. Jako, że grupa nie była liczna, czasami mogłyśmy skorzystać z podjazdu do celu. Głównie nocowaliśmy w schroniskach młodzieżowych, na łóżkach piętrowych. Na miejscu, w dyżurach same przygotowywałyśmy śniadania i kolacje dla całej grupy. Obiady jadaliśmy po trasie. Pamiętam, że jednego dnia nocowaliśmy w wiosce Tęczynek https://youtu.be/i3cENpVNa0A?si=4G_c2afe0GsuBYNN , gdzie znajdowały się ruiny zamku. Zależało mi na ich zobaczeniu, niestety przeoczyłam moment, kiedy cześć gr...