Moje wycieczki rozpoczęły się w szkole podstawowej w latach 70. podróżą do Puław , może i do Kazimierza Dolnego, ale tego nie pamiętam. Zapamiętałam świątynię Sybilli w Puławach i naszego przewodnika/opiekuna, który opowiadał nam z przejęciem o malowaniu różnych dłoni młodych i starych, pomarszczonych i ładnych. Kiedyś nie organizowano takich wycieczek jak obecnie – w różne regiony Polski i nie tylko. W szkole średniej często jeździliśmy do Warszawy do teatru. Poza sztuką teatralną atrakcją były wizyty w Horteksie i zajadanie galaretek z kremem i bakaliami lub inne ambrozje. Jako uczennica szkoły średniej uczestniczyłam w wycieczce autokarowej do Krakowa, Ojcowa i Pieskowej Skały, niestety nic nie pamiętam z tej wyprawy. Więcej wypraw pamiętam z zakładu pracy ojca, czyli wycieczek kolejowych wagonem socjalnym. Nasz wagon doczepiany był do pociągu kursowego, jadącego według rozkładu jazdy PKP. I tak wycieczka nasza w programie miała m.in. Rzeszów, Łańcut, Katowice, Pszczy...