Jako przewodnik i pilot rozpoczęłam działalność w 1988 r.
Bardziej udzielałam się jako pilot wycieczek lub piloto-przewodnik, gdyż
wycieczek po mieście było mało dla początkującego przewodnika.
Na pierwszą moją wycieczkę w roli pilota pojechałam w
Bieszczady. Pilotowałam grupę rybaków z wioski. Gdy wsiadali do autobusu
słyszałam brzęk butelek, co zwiastowało problemy. Trasa wiodła przez Łańcut, Rzeszów, Sanok, Bieszczady,
Zamość. Grupa była grzeczna, lecz w większości nietrzeźwa, poza kilkoma
kobietami. Nie interesowali się zwiedzaniem, nawet w Zamościu chcieli odwołać
przewodnika, gdyż byli skacowani i pragnęli piwa.
*Początkowo, w latach
90-tych wycieczkowicze poza zwiedzaniem wymagali czasu wolnego na zakupy
towarów, których w rodzinnym mieście nie było. Objuczeni siatkami wracali do autokarów nierzadko
spóźnieni.
*Nagminnym
problemem na wycieczkach dorosłych było spożywanie alkoholu. Raz miałam nawet przypadek,
kiedy kierowca przesadził wieczorem z alkoholem. Na szczęście rano nadawał się
do bezpiecznej jazdy. Oj trzeba było często wieczorami obserwować niektórych
kierowców, zbyt balujących na wieczorkach zapoznawczych. Bywali wycieczkowicze,
którzy nie trzeźwieli kilka dni, a niektórzy wychodzili z autokaru tylko na
spanie i posiłki. Na jednej z wycieczek miałam przewodnika, który prowadził nas
ze Śnieżki do Karpacza, odwiedzając po drodze schronisko. Kiedy zeszliśmy na
dół on był już pijany. Inny w Zakopanem przyszedł rano, aby prowadzić wycieczkę
już w stanie upojenia alkoholowego. Bywało,
że niedopici turyści stawali się agresywni i wchodzili w konflikt z kierowcą.
Miałam przypadek, że taki zatarg o mało nie zakończył się bijatyką.
Na
jednej z wycieczek zakładowych kierownik tego zakładu, podczas podróży chodził po
autokarze i częstował uczestników wódką. Jak tu odmówić kierownikowi? W pewnym
momencie kierowca musiał szybko zahamować z powodu kobiety, która wtargnęła na
drogę. Kierownik zakładu przeleciał przez długość autokaru, uderzając plecami o
fotel pilota (na szczęście). Uderzenie było jednak tak silne, że poszkodowany miał
problemy z oddychaniem. Wycieczka udała się więc z wizytą w
szpitalu. Okazało się, że poza ogólnym potłuczeniem kierownikowi nic groźnego nie dolegało,
ale spacerowanie po autokarze zakończyło się.
*Innym
problemem było lokowanie uczestników wycieczek w pokojach na nocleg. Czasami bywało
dużo nerwów, bo nie można było dopasować pokojów do ilości koleżanek, czasami
dużo śmiechu, kiedy podpici panowie chcieli spać w jednym łóżku.
*Pilotowanie
wycieczek w latach 90-tych nie było takie łatwe jak dziś, kiedy korzysta się z różnych
aplikacji. Kiedyś od pilota wymagało się znajomości mapy, trasy i dojazdów po
miastach. Dobrze było, kiedy jechało się z doświadczonym kierowcą. Miałam wycieczkę do Szczecina. Tam są gwieździste ronda i trzeba wiedzieć, którym zjazdem opuścić rondo. Pomyłka o jeden zjazd powodowała konieczność
powrotu na rondo. I tak kręciliśmy się w kółko jakiś czas, do momentu, aż
pomógł nam mieszkaniec Szczecina zjechać na właściwą drogę.
Z perspektywy lat widzę jakie zmiany pojawily się w pracy pilota, w obsłudze imprez. Poza wspomnianą zamianą mapy na GPS, zmienił się czas pracy kierowcy i wieksze bezpieczeństwo, ale takż konieczność zatrzymywania się na miejscach wyznaczonych - parkingach. Pamiętam czasy, kiedy zatrzymywano się przy lesie i "panowie na lewo, panie na prawo" lub odwrotnie.
Komentarze
Prześlij komentarz