Posty

Zaproszenie

Obraz
WITAM NA MOIM BLOG Z porspektywy wielu przeżytych lat stwierdziłam, że gros mojego życia spędziłam  w podróży.  Turystyka towarzyszyła mi przez lata. Postanowiłam napisać bloga, aby poruszyć moją pamięć i opisać moje małe i duże podróże, ciekawostki, anegdoty, a także ustosunkować się do wielu wydarzeń. Moje wspomnienia ubarwię zdjęciami i filmikami, czasem komentarzem. ZAPRASZAM

Zimowiska

Obraz
Na zimowisko do Poronina pojechaliśmy pociągiem w zarezerwowanym wagonie. Każdy miał miejsce siedzące, nie leżące, ale podczas nocnego przejazdu następowała integracja między uczestnikami zimowiska w różnych przedziałach. Pierwszy raz widziałam góry z dużą ilością śniegu. Pamiętam, że miałam śliskie podeszwy butów i podczas wędrówek pilnowałam się, aby nie upaść. Nie zawsze się udawało. Bardzo podobały mi się sklepy, każdy w drewnianym góralskim domu, pachnącym skórą. Dolina Kościeliska   W Poroninie istniało jeszcze muzeum Włodzimierza Lenina, którego posąg stał przed  muzeum. Mieszkaliśmy w drewnianym piętrowym domu. Pewnego dnia  próbowałam nauczyć się jazdy na nartach. Przed domem była górka, z której zjeżdżałam na nartach. Dobrze, że górka kończyła się płotkiem, bo inaczej wjechałabym do rzeczki, a tak jazdę zakończyłam na ogrodzeniu. Mieliśmy wycieczki do Zakopanego, do Doliny Kościeliskiej. Zwiedziliśmy muzeum J. Kasprowicza " Atma". Ok. 7 klasy szkoły podstawowe...

Wczasy

Obraz
Wyjazdy na wczasy w PRLu rozpoczęły się jeszcze w okresie mojego dzieciństwa, którego nie pamiętam.  nie, nie to nie moje zdjęcie  Wielkim wydarzeniem stresującym były wyjazdy pociągiem na wczasy  i  znalezienie miejsca siedzącego w pociągu. Pamiętam te tłumy ludzi  oczekujących na pociąg. Kiedy wjeżdżała czarna dymiąca lokomotywa, ludzie zaczynali się przemieszczać, aby stanąć najbliżej drzwi, co dawało szansę na znalezienie miejsca siedzącego. Czasami problemem było wejście do pociągu, do którego wsiadało się niekoniecznie przez drzwi, ale także oknem. Mniej szczęśliwi mogli liczyć jeszcze na rozkładane siedzenia na korytarzu, po obu stronach okna. Reszta zajmowała miejsca na podłodze, nawet upychali się w okolice toalety. Niestety każde przemieszczanie się pasażerów do Warsu lub do toalety, zmuszało wszystkich do wstawania i ponownego siadania. Długa, nocna podróż na korytarzu była bardzo męcząca, ale tak się kiedyś jeździło pociągami. wejście na Czantorię W ...

Młodzieżowe obozy letnie

Obraz
 W końcu lata 70-tych osiągnęłam wiek, w którym zaliczano mnie do młodzieży. Kolonie zamieniłam na młodzieżowe obozy letnie. Oczywiście tak jak kolonie, tak i obozy organizowane były przez mamy zakład pracy.  Pierwszy z nich to obóz wędrowny po okolicach Krakowa , do którego dojechaliśmy pociągiem. Dalej każdego dnia wędrowaliśmy z plecakami od miejscowości do miejscowości. Kierowały nami dwie młode panie, które potrafiły utrzymać dyscyplinę i jednocześnie stworzyć fajną atmosferę podczas wędrowania. Jako, że grupa nie była liczna, czasami mogłyśmy skorzystać z podjazdu do celu. Głównie nocowaliśmy w schroniskach młodzieżowych, na łóżkach piętrowych. Na miejscu, w dyżurach same przygotowywałyśmy śniadania i kolacje dla całej grupy. Obiady jadaliśmy po trasie. Pamiętam, że jednego dnia nocowaliśmy w wiosce Tęczynek  https://youtu.be/i3cENpVNa0A?si=4G_c2afe0GsuBYNN , gdzie znajdowały się ruiny zamku. Zależało mi na ich zobaczeniu, niestety przeoczyłam moment, kiedy cześć gr...

Nieśmiałe początki podróżowania

Obraz
Moją przygodę z turystyką rozpoczęłam w wieku dziecięcym od kolonii, na które jeździłam nawet dwa razy w wakacje. Pierwsze kolonie były w niewielkiej miejscowości Urle nad Liwcem . Kolonie w Urlach miały miejsce w pocz. lat 70. Wypoczynek dzieci w PRL łączył dawne tradycje obozów harcerskich z wypoczynkiem i zabawą. Każdy dzień zaczynał się gimnastyką i apelem, podczas którego dyżurne dziecko wciągało flagę na masz, a dzieci kolonijne śpiewały:  Wszystko, co nasze, Polsce oddamy, W niej tylko życie, więc idziem żyć, Świty się bielą, otwórzmy bramy, Rozkaz wydany: wstań, w słońce idź!..... (Hymn harcerski). Ustalano także dwuosobowe dyżury przy bramie wejściowej. Dyżurujący pytał się każdego wchodzącego po co przychodzi i powiadamiał o tym opiekuna. Głównie przyjeżdżali rodzice w odwiedziny do dzieci. Dziecko, aby spotkać się z rodzicami dostawało przepustkę na określony czas. Reszta dzieci miała program do obiadu - głównie opalanie się i kąpiele w Liwcu. Po 2-godzinnym leżakowani...